To właśnie w kuchni najwięcej osób zostaje poparzonych. Nic dziwnego. W tym pomieszczeniu gotujemy, pieczemy i mamy do czynienia z wysokimi temperaturami. Najczęściej poparzenia są efektem rutyny, lenistwa lub pozornych oszczędności. Rany pooparzeniowe to rany ropiejące, bolesne, które długo się goją. Czy jest jakiś sposób, aby uniknąć oparzeń, zarówno tych poważnych, jak i mniej groźnych?
Sprzęt
Przede wszystkim nie oszczędzajmy na akcesoriach kuchennych. Słabej jakości naczynia mogą rozpadać się pod wpływem działania temperatury. Gdy wyciągamy gorącą potrawę z piekarnika, może nam ona po prostu wylądować na nogach. Wybierając naczynia zwróćmy uwagę na to, czy ma uchwyty i czy są solidne. Babcine, szklane, śliskie naczynia do zapiekania wymieńmy na nowoczesne, posiadające wygodne uchwyty do przenoszenia. Uważajmy otwierając piekarnik czy unosząc pokrywkę. Z naczynia na pewno buchnie para – a parą łatwiej się szybo poparzyć niż wrzątkiem. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy para leci prosto na naszą twarz. Nigdy nie wpadajmy w rutynę. Zawsze do pracy z gorącymi naczyniami używajmy ochronnych rękawic lub chociaż łapmy garnki przez grubą ścierkę. Na ile to możliwie, skupmy się na wykonywanym zadaniu, nie łączmy wyjmowania potrawy z piekarnika z rozmową przez telefon czy zerkaniem na serial.
Stało się! Co robić?
Jeśli jednak dojdzie do poparzenia, nie wpadajmy w panikę. Przede wszystkim należy schłodzić poparzone miejsce. Polewajmy je, lub wsadźmy do chłodnej wody i trzymajmy je tam nawet do pół godziny, jeśli poparzenie jest głębsze niż tylko naskórkowe. Gdy osuszymy ranę, posmarujmy ją specjalnym kremem na oparzenia, który przyspieszy jej gojenie. Postarajmy się jak najmniej dotykać poparzone miejsce. Absolutnie nie wolno przebijać powstających pęcherzy, ani pocierać uszkodzonej skory. Odtwarzająca się skóra jest bardzo delikatna i niezwykle łatwo ją uszkodzić. Jeśli poparzenie wygląda naprawdę groźnie lub nie chce się zagoić, udajmy się do lekarza by ocenił, czy w ranę nie wdało się zakażenie.